Dieta to nie tylko to, co jesz.

Gdyby to był clickbait brzmiałby tak: POZNAJ TĘ JEDNĄ RZECZ, KTÓREJ NIE ROBISZ, BY ŻYĆ BEZ STRESU. No ale uff, to nie jest clickbait, a mimo to, chcę faktycznie napisać o rzeczy pomijanej, zapomnianej, albo nieuświadomionej. Dlaczego dziś? Dlaczego teraz? Bo mam wrażenie, że właśnie w dobie samoizolacji i bardzo zmiennej rzeczywistości ma ona kluczowy wpływ na nasz dobrostan. Chodzi o siłę myśli.

Ucząc się Ajurwedy, obserwuję, jak świat zachodni zafiksowany jest na ciele. Nawet w profilaktyce przeciwstresowej czy osiędbaniu skupiamy się głównie na nim. Co jeść, żeby być dobrze odżywionym? Jakie super-zioła spożywać? Czy olejki CBD działają na problemy z zasypianiem? Czy Ashwagandha to zdrowsza forma napoju energetycznego? Ile godzin na dobę powinien trwać sen, żeby był zdrowy? I tak dalej i tak dalej. Nie ma w tym nic złego, ale przez silne skupienie na ciele, często pomijamy umysł, który ma na ciało niebagatelny wpływ. Ostatnio znalazłam taką wrzutkę w internecie:

TWOJA DIETA, TO NIE TYLKO TO, CO JESZ.

TWOJA DIETA TO RÓWNIEŻ TO, CO:

OGLĄDASZ,
CZEGO I KOGO SŁUCHASZ,
CO CZYTASZ,
LUDZIE, KTÓRYMI SIĘ OTACZASZ

DLATEGO BĄDŹ UWAŻNY WOBEC SUBSTANCJI, KTÓRE PRZYSWAJA TWOJE CIAŁO, FIZYCZNIE, EMOCJONALNIE I DUCHOWO

No i dobra, można powiedzieć, że Paulo Coelho. Badania jednak wskazują, że siła myśli skorelowana jest ze stresem, jaki odczuwamy. U mnie ta świadomość zaczęła się budować podczas rozmowy z moim fizjoterapeutą Marcinem Ciecierskim. Robiliśmy live’a o stresie i Marcin uświadomił mi, że system nerwowy działa nie tylko na realne, fizyczne zagrożenie, ale również zagrożenie zinterpretowane przez umysł. Z jednej strony to jest prosta sprawa – otwierasz w poniedziałek skrzynkę mailową i osuwasz się z krzesła, bo wiadomości jest tak dużo, że nie wiadomo, w co włożyć ręce. Ciało się napina i uruchamia reakcję walcz lub uciekaj, chociaż ja jestem przekonana, że moje własne ciało wybiera strategię – udawaj martwą, bo zamiast ruszenia dziarsko do zadań lub przebiegnięcia ultramaratonu w kierunku przeciwnym niż ekran monitora, ja po prostu doznaję nagłego bezwładu i nie jestem w stanie zabrać się do pracy. Z pewnością można przytoczyć jeszcze więcej przykładów na fizyczne reakcje na stan umysłu – dostajesz telefon z niemiłą wiadomością i od razu masz mroczki przed oczami i robi ci się sucho w ustach.

PIGUŁKI WIEDZY O MYŚLACH:

– Strach może prowadzić do wzrostu substancji chemicznych, które wywołują fizyczną reakcję „walcz lub uciekaj”.

Depresyjne myśli są w stanie obniżyć odporność organizmu lub wpływać na proces zdrowienia.

To, co myślisz, wywołuje reakcje chemiczne, które wpływają na zachowanie twojego ciała.

Chroniczny stres może powodować zaburzenia hormonalne, wyczerpywać substancje chemiczne w mózgu, które są potrzebne do odczuwania szczęścia i uszkadzać układ odpornościowy.

Stres skraca końcówki DNA, co powoduje szybsze starzenie się.

Myśli powodują uwolnienie neuroprzekaźników, które pomagają mózgowi komunikować się z układem nerwowym. Neuroprzekaźniki kontrolują wiele funkcji organizmu od hormonów, przez trawienie, poczucie szczęścia, smutku lub napięcia.-Efekt placebo działa za pomocą siły myśli – wyuczone skojarzenia wpływają na chemię mózgu, stymulując reakcję układu odpornościowego.

DOŚWIADCZENIE REALNYCH TRAUM NA SKUTEK WYOBRAŻONYCH WYDARZEŃ.

Czy jesteś w stanie zaakceptować, że realne reakcje stresowe jest w stanie wytworzyć w ciele samo wyobrażenie czarnego scenariusza? Nie tylko zresztą czarnego scenariusza, ale też przyswojenie trudnych informacji, na które nie masz wpływu (rozwój pandemii COVID-19 w Brazylii, kolejne oświadczenie ojca Rydzyka), słuchanie smutnych piosenek z powodu złamanego serca czy oglądanie horrorów, co wydaje się niewinną rozrywką, a realnie wywołuje uczucie strachu, który jest przecież chemicznym koktajlem, na który ciało nie jest obojętne.

Znasz memy o tym, że kogoś zraniły jego własne wyobrażenia? To ja! Naprawdę wielkim odkryciem było dla mnie, że mogę mieć obiektywnie dobre życie z niewielką ilością stresorów oraz traum, a realnie traumatyzować ciało na skutek złych schematów myślowych lub braku regulacji poziomu lęku. To oznacza, że wydarzenia, które się nie zadziały i słowa, które nigdy nie padły wywołały prawdziwe, namacalne napięcia lub choroby w ciele. Patrząc na sprawy w ten sposób łatwo dostrzec, że możesz mieć udany związek, dobrą pracę i naprawdę niezłe życie, a jednocześnie twoje nawyki sprawiają, że ciało i tak jest masakrowane bodźcami włączającymi wszystkie możliwe alarmy dotyczące zagrożenia. Odkrycie tego dualizmu mnie zdziwiło i uświadomiło, że nie ma sensu pracować z uwalnianiem emocji z ciała i zapobieganiem stresowi przez dietę, dopóki nie zmienię wyzwalacza największych stresorów – mojego umysłu! Cała reszta to już tylko sprzątanie skutków, a nie praca u podstaw.

U ciebie oczywiście może być całkiem inaczej. Być może masz nieregularny rytm dobowy, stresującą sytuację finansową lub rodzinną czy kiepski moment w życiu. Wtedy z pewnością praca na poziomie ciała ma sens. Wierzę jednak, że zaopiekowanie się również myślami może przynieść efekt synergii.

No dobra Blimsien, to jak to robimy? – spytasz. Podrzucam ci moje sprawdzone sposoby, na których ostatnio mocno się skupiam, by zadbać o stan swojego umysłu:

  1. Praktyka wdzięczności – wszyscy znają, wielu olewa. Ta mała, darmowa, niewymagająca czasowo metoda może trwale transformować umysł a w chwili wykonywania nagrodzić nas dopaminowymi głaskami.
  2. Detoks związany z tym, co wchłania mój umysł. Pokasowałam konta w social mediach i wątki, które wciągały mnie w wyczerpujące energetycznie gównoburze, ale również miały uświadamiać i edukować (na temat ciałopozytywności lub nierówności społecznych), a zamiast użytecznych narzędzi do zmiany świata i energii, by dokonać tej rewolucji powodowały tylko uczucie wypalenia, bezradności i poczucie bycia nie dość dobrą). Odsunęłam się również od newsów ze świata i kraju pilnując, by przeznaczać na nie tylko odpowiedni limit czasowy danego dnia czy tygodnia. Porzuciłam również wstrząsającą i ważną, ale rozwalającą emocjonalnie sztukę i kulturę. Wojciech Smarzowski niestety nie będzie oglądany w moim domu. Nie namawiam do bycia ignorantem czy toksycznej pozytywności, ale do zadawania sobie pytania: czy informacje, które przyswajam mnie wspierają i sprawiają, że jestem lepszym człowiekiem dla innych czy tylko wyczerpują? Odpowiedź każdy musi znaleźć dla siebie sam. Jeśli nie wiesz, jak jest dla ciebie, po kontakcie z daną informacją zapytaj ciała – sprawdź czy twój brzuch jest rozluźniony, a barki są daleko od uszu. Jak ma się twój oddech? Jak reaguje ciało?
  3. Małe akty dobroci – prosty sposób, by mózg wykąpał się w hormonach szczęścia. W czasach pandemii to może być wyprowadzenie pieska osoby, która odbywa kwarantannę, wsparcie emocjonalne kogoś bliskiego lub poczęstowanie słodkim wypiekiem sąsiada.
  4. Medytacja lub praktyka mindfulness – ma udowodnione, pozytywne działanie na mózg, wycisza, dystansuje, osadza nas w tu i teraz. Jeśli reagujesz źle na medytację w siedzeniu (z mojego doświadczenia wynika, że w przypadku osób, które są w złym stanie psychicznym i doświadczają napadów paniki, może wcale nie sprzyjać) wybierz medytację w ruchu np. podczas spaceru czy pielęgnowania domowych roślin albo gotowania. Medytować można nawet podczas obierania ziemniaków 🙂
  5. Nie infekuję się złymi myślami ani konfliktami. Te drugie rozwiązuję w miarę szybko i konstruktywnie. Te pierwsze poskramiam, wiedząc, że gdy zrobię im miejsce, rozpełzną się jak chwasty. Staram się myśleć o tym, jak o higienie umysłu. Tyle się mówi o dbanie o florę bakteryjną jelit, a co z „florą bakteryjną” dobrych nawyków myślowych? Wyobrażam sobie, że mój mózg też ma swój ekosystem złożony z myśli i przekonań. Staram się dokarmiać te, które mi służą i ograniczać niekorzystnie wpływające na mój umysł i ciało pomysły, myśli i przekonania.

Te małe i proste sposoby trzymają mnie w ryzach i jestem pewna, że pomogą wrażliwcom zestresowanym bogatym życiem wewnętrznym. Nie daj się sponsorować złym emocjom i zwróć uwagę na wszystko, czym się otaczasz, a nie tylko na to, co suplementujesz i jesz.