Spadek formy. I co teraz?

Kiedy Hemp Juice’y zapytali Was w stories, o czym chcecie poczytać, szybko wypłynął temat spadku formy. Gdybym była starszym panem prowadzącym teleturniej w telewizji, rzuciłabym teraz czerstwy żart niczym suchą kajzerkę kaczkom w warszawskich Łazienkach: coś spadło! To chyba twoja forma, hahaha! Bo prawda jest taka, że forma czasem spada nam wszystkim. I nie jest to powód do wstydu.

fot. Paula Patocka

PO PIERWSZE: KULT PRODUKTYWNOŚCI

O byciu zajętym i przepracowaną, niezastąpionym i w niedoczasie pisałam już tu https://hempjuice.pl/przestan-patrzec-na-siebie-przez-pryzmat-produktywnosci/ i warto ten tekst przeczytać. Być może uratujemy się sami (millenialsi) lub uratuje nas GEN Z, bo od kiedy odkryliśmy, że rezygnacja z tostów z awokado i kawy na mieście nie sprawi, że uda nam się uciułać na mieszkanie, zapał do bezpłatnych nadgodzin, staży i brania fuch na boku jakby zmalał. I dobrze. Fajnie nareszcie zobaczyć, że życie to nie jakieś odległe KIEDYŚ (zwłaszcza, że na razie większym pewnikiem jest katastrofa klimatyczna niż to, że jako seniorki i seniorzy wpłyniemy w starość cali na biało, siedząc na naszym własnym jachcie i nareszcie podróżując), a całkiem namacalne tu i teraz. Jednak rozbieranie się z nadmiernej ambicji, multitaskingu i ciśnienia na to, żeby być kimś (cokolwiek miałoby to znaczyć) to chyba długodystansowe zajęcie. A moja intuicja podpowiada, że to właśnie pierwszy krok do zaakceptowania spadków formy i związanych z nimi wyrzutów sumienia.

SPADEK FORMY – CO TO ZNACZY?

Co jest spadkiem formy? Choroba? Bycie w połogu? Depresja? Zwykła chandra? Bycie w rozsypce po rozstaniu? Wypalenie w pracy? To wiąże się z produktywnością, prawda? I łączy z poczuciem, że spadek formy jest zawsze wtedy, kiedy nie jestem na 100%. A powinnam/powinienem być, bo przecież:

  1. jestem tygrysem,
  2. ile włożę, tyle dostanę od życia w zamian,
  3. mam być najlepszą wersją siebie i nikim mniej,
  4. wszystko zależy ode mnie, to ja kształtuję cały świat i właściwie to dziwne, że Ziemia się jakoś kręci bez mojego udziału

Tu dochodzimy do tematu, który jest dla mnie tak obszerny, że poświęciłam mu swoją pierwszą książkę – czyli rytmu.

DRZEWA NIE OWOCUJĄ PRZEZ CAŁY ROK

Ajurweda, którą bardzo cenię (wiedza o życiu, powstała w Indiach 5000 lat temu) zwraca bardzo dużą uwagę na cykliczność. Dni mają swój rytm, noce mają swój rytm, ludzkie życie go ma, pory roku go mają, ma go też każda miesiączkująca kobieta. Według Ajurwedy, by zachować zdrowie należy pamiętać, że jest się częścią kosmosu i natury z całą jej cyklicznością. Badałam to najpierw na własny użytek, a później by dzielić się tym z innymi. Zaczęło do mnie docierać, że odeszliśmy od rytmu i przyjęliśmy głównie rytm dobowy rozumiany jako dzień i noc (a i ten elektryczność pozwoliła nam zaburzyć i pracować zmianowo). Rytm roczny wybijają nam raczej wyprzedaże w sklepach niż natura. Po co o tym wspominam? Jeśli zatrzymasz się na chwilę i przyjrzysz przyrodzie, dotrze do ciebie bezduszność, jaką sami sobie zgotowaliśmy. Nikt o zdrowych zmysłach nie oczekuje, że drzewa będą owocować cały rok, że kłosy będą uginać się od ziaren cały rok, że kwiaty będą w największym, ekstatycznym rozkwicie przez cały rok. A najlepiej, żeby wszystkie te zjawiska występowały naraz. Mniej lub bardziej chętnie akceptujemy, że jest czas wzrastania, wzmacniania, rozkwitu, owocowania, plonów, aż w końcu zamierania. Tylko wobec siebie mamy oczekiwanie, że piątek, świątek i niedziela będziemy w fazie NAJ. Najsprawniejsi, najzdrowsi, miłość i romans na pełnej, rodzicielstwo na 100%, w pracy awans, podróże, przygody i korzystanie z życia pełnymi garściami. Gdzie miejsce na rozstania, choroby, spadek motywacji, bycie nie w sosie albo zwyczajne wstanie lewą nogą? Wyjęliśmy się spod prawa natury i chcemy ciągle być w swoim życiowym topie. To idealne miejsce na kojący cytat, którym ostatnio uraczył mnie mój serdeczny kolega: „gdyby szczytowa forma była formą, w której jesteś codziennie, byłaby typową formą, a nie szczytową”. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Gdyby wierzchołek na amplitudzie życiowej formy zatrzymał się w miejscu BEST i tam trwał, zamieniłby się w płaską linię. Wymaganie od siebie bycia cały czas w formie to robienie sobie krzywdy i trwanie w złudzeniu, które nasza kultura każe nam pielęgnować. Chciałabym, żebyśmy nauczyli się odchodzić od tego podejścia. Jedyna pewna w życiu to zmiana. Wszystko przemija. Dobra forma, zła forma, pech czy szczęście. Im szybciej pogodzimy się z tą prawdą, tym lepiej dla nas (czujesz podobnie?).

SPADEK FORMY STARTER PACK

  1. Zrób badania. Pod okiem lekarza lub wybierając jeden z pakietów w komercyjnym laboratorium. Upewnij się, że później skonsultujesz wyniki badań ze specjalistą. Warto zbadać poziom witamin (w tym B12 i D3), tarczycę (nie tylko TSH), zrobić morfologię. Sprawdzić, czy organizm nie walczy właśnie z jakimś stanem zapalnym, czy hormony są w normie, cukier też. Wiele chorób we wczesnej fazie wpływa na poczucie, że nie jesteśmy w formie, choć jeszcze nie daje silnych objawów. Poczucie zmęczenia to może być przepracowanie, ale równie dobrze anemia. Warto sprawdzić, czy ciało nie potrzebuje wsparcia.
  2. Jeśli spadek formy dotyczy psychiki i jest dojmujący, pojawiają się fale smutku, niechęci do działania, napady gniewu czy płaczu, a sytuacja utrzymuje się dłużej niż kilka tygodni, nie czekaj – idź do psychiatry lub psychoterapeuty. Postaraj się o diagnozę. Może to coś więcej niż jesienna chandra? Nie daj się rozhulać swojej psychice – nieleczone stany lękowe, nerwica, depresja to nie są miłe rzeczy. Nie ma nic złego w korzystaniu z pomocy specjalistów, którzy zajmują się ludzką psychiką. To wyraz troski o siebie.
  3. A jeśli to po prostu najzwyczajniejszy w świecie dołek – pozwól sobie w nim pobyć. Zwolnij. Zapytaj siebie, czego ci trzeba i na co masz ochotę. Może po prostu masz dość odhaczania punktów z listy zadań, miotania się między studiami a pracą albo żonglerki na freelansie? Może rodzicielstwo bliskości jest spoko, ale akurat potrzebujesz napić się wina, spotkać ze znajomymi lub po prostu wyspać? Nie musisz być najlepsza/y cały czas. Serio :). Świat, choć ciężko w to uwierzyć, poczeka, aż nabierzesz znów apetytu na życie.
  4. Jeśli nie doświadczasz obecnie spadku formy, zajmij się tworzeniem swojej „osiędbaniowej apteczki”. Zbieraj narzędzia, znajomości, wspomnienia, które cię wspierają. Kiedy nastąpi spadek, będziesz mieć jasność, po co sięgnąć, by poczuć się lepiej. Taką apteczkę najlepiej doposażać właśnie wtedy, kiedy jest dobrze. W chwilach spadku formy często nie mamy motywacji i chęci, by eksperymentować i kolekcjonować wzmacniające narzędzia.
  5. CBD. Wiecie to, bo przecież spotykamy się w Hempy News. CBD nie jest lekiem na całe zło – to na pewno. Jednak może dać wsparcie, wyciszenie i być formą samopomocy. Nigdy zamiast punktu 1 i 2, ale to na pewno wiecie.
fot. Manifik Studio