Wiosenny detoks w relacjach

W zeszłym miesiącu pisałam o tym, jak wiadomości, filmy, książki i inne rzeczy, w które angażujemy nasze emocje, mogą wpływać na naszą odporność i na ciało, czyli, że można traumatyzować się realnie czymś, co wydarza się tylko na poziomie myśli lub emocji (kilk). Dziś chcę kontynuować ten temat i przenieść go w myślenie o relacjach międzyludzkich.

https://www.instagram.com/p/CMj6TZxLE6o/

WYBIERAJ TYLKO TO, CO CI SŁUŻY

W życiu prywatnym to dla mnie proste. Bardzo mocno ograniczam kontakty z ludźmi, w których otoczeniu czuję się źle. Nie mam na myśli złego samopoczucia, które czasem powoduję sama – porównując się, ulegając zazdrości, poczuciu niesprawiedliwości czy onieśmieleniu – zawsze zakładam, że zamiast uciekać, warto się wtedy przyjrzeć, skąd się te emocje biorą i jakie kody za nimi stoją. A jednak są relacje, w których choćbyśmy się dwoili i troili, zawsze coś jest nie tak. Czasem to subtelne – spotkanie przebiega ok, ale po nim czujesz się, jak na kacu gigancie. Czasem to silne uczucie dyskomfortu, które pojawia się już podczas kontaktu. Nie zawsze wiadomo, dlaczego się pojawia, czasem po prostu energia nie klika. Innym razem przesłanki są jasne – pasywna agresja, obgadywanie innych, wieczne narzekanie, albo wbijanie szpilek pod pozorem troski. Trudno się przed tym bronić, niby relacje są przyjacielskie, a z nas uchodzi życie i jesteśmy po spotkaniu jak sflaczały balonik. Nie możemy zastanawiać się jak zmienić innych, ale możemy zapytać siebie: po co w ogóle trwam w takich relacjach? To jest ten kawałek, który my wnosimy i któremu warto się przyjrzeć.

POCZUCIE WINY I PRZEKROCZONE GRANICE

Zauważyłam, że duży problem z rozluźnianiem toksycznych lub zwyczajnie niesłużących nam relacji mamy z powodu poczucia winy, które wzbudzają w nas inni. To dzieje się nieustannie. Jako dzieci jesteśmy przyuczani do przekraczania siebie w imię zadowalania innych, tak jakby stanowienie o własnych granicach, miało sprawić komuś przykrość! Przyjrzyjmy się temu – najpierw zmusza się dziecko do zjedzenia wszystkiego z talerza, bo inaczej nie wstanie od stołu. Albo do pocałowania dawno niewidzianego krewnego na przywitanie, bo inaczej będzie mu przykro. To również usilne namawianie do dzielenia się czymś, co jest nasze i czym dzielić się w danej chwili wcale nie jesteśmy skłonni. Ten komunikat jest jasny – wybierając to, co dobre dla ciebie (i o tobie) możesz zawieść innych. Mając do wyboru rozczarowanie cioci/wujka/babci/siostry/mamy zawsze wybierz rozczarowanie siebie. Zastanawia ten sposób wychowywania dzieci, podczas gdy z całą klarownością widzimy, że podobne standardy wśród dorosłych nie są ok np. zgoda na seks, żeby zadowolić drugą osobę, choć wbrew sobie, wzięcie na siebie dodatkowych zadań w pracy, choć to ponad nasze siły itp.

Poczucie winy i zawstydzanie odgrywa również dużą rolę w przypadku nieprzyjemnych relacji. Odbywa się to czasami na poziomie publicznych komentarzy. „Kobieto, zrozum, piszesz publicznie rzeczy, więc możemy wylewać na ciebie pomyje, bo samo to, że ośmieliłaś się zabrać głos na forum, nas do tego uprawnia” – słyszę czasem i się z tym nie zgadzam. Podobne procedery dzieją się w niektórych rodzinach „a bo tobie nic nie można powiedzieć”, „tobie to trzeba ciągle trzymać prosto paluszek” – pada zazwyczaj wtedy, gdy ktoś przekracza nasze granice i nie chce przyjąć tego do wiadomości. Najprościej jest zatem odwrócić kota ogonem i własny brak taktu tuszować nadwrażliwością rozmówcy. Postawione granice można również ośmieszać.

Wstyd jest mocną kartą w tej grze. Wstydzisz się i rozmyślasz, czy to na pewno ok, rozluźnić znajomość, gdzie ktoś nieustannie cię krytykuje, dowcipkuje, udziela nieproszonych rad lub komentarzy. A może to nie jest ok, że nie chcę otaczać się takimi osobami? Może mówią prawdę, a ja chcę się otaczać wyłącznie pochlebcami? – możesz myśleć. Jeśli zależy ci jednak na własnym dobrostanie wiedz, że dr David R. Hawkins wstyd i winę uplasował najniżej w tabeli poziomów świadomości, jako odczucia najbardziej zagrażające zdrowiu i jednej z najbardziej toksycznych (klik).

KONSTRUKTYWNA KRYTYKA

Unikanie relacji, w których czujemy się źle, nie ma wiele wspólnego z niechęcią do wysłuchania krytyki. Informacje zwrotne, tak w pracy, jak i relacjach, choć mogą być trudne do przyjęcia, są niezbędne, byśmy mogli mieć punkt odniesienia i wzrastać. Jest jednak znaczna różnica między konstruktywną krytyką, która pada z ust przyjaciółki, partnera czy szefa a mamą, która niezapowiedziana wpada na kawę i robi test białej rękawiczki oraz krytykuje kolor zasłon. Konstruktywna krytyka nie ma również nic wspólnego z wyrażaniem opinii pt. „wolę cię w długich włosach” czy „nie podoba mi się twój tatuaż”, kiedy nikt nie pyta krytykującego o zdanie. Nie sądzę, żebym musiała Wam to tłumaczyć – o konstruktywną krytykę często prosimy sami, prosimy o nią od osób, którym ufamy, na których nam zależy, a ich intencją nie jest oblać nas wiadrem własnych opinii, a rzeczowo przekazać komunikaty, które nam POMOGĄ się rozwijać np. „dobrze rysujesz, ale w swoich pracach zaburzasz proporcje”, „piszesz bardzo obrazowo, ale tworzysz wielokrotnie złożone zdania – postaraj się je uprościć”, “kiedy się kłócimy, zamiast skupić się na jednej sprawie, często mówisz, że zawsze i że nigdy i w efekcie pół popołudnia drzemy koty nie wiadomo o co. Czy możemy operować konkretami i mówić tylko o jednej newralgicznej sytuacji na raz?”.

MIĘKKO, MIŁO I PLUSZOWO

Fajnie, kiedy relacje są jak szklarnia – pozwalają nam wzrastać, kwitnąć, jest nam w nich bezpiecznie i tworzymy je ze świadomymi osobami, które nie projektują na nas swoich niezałatwionych spraw. Oczywiście wszyscy trochę projektujemy, miewamy gorsze dni, czujemy się zranieni, bywamy defensywni – to ok. Ufam, że wiesz kiedy jest ciężko z ludźmi, z którymi warto, żeby tak było, a z którymi ci ciężko przewlekle i właściwie każdy kontakt z nimi kończy się emocjonalnym zatruciem. O tych ostatnich warto pomyśleć w ramach wiosennego detoksu – zanim zaczniesz pić sok z selera, rozluźnij relacje, które podcinają ci skrzydła. A jeśli z jakichś powodów musisz w nich trwać (mało kto ma przywilej wybrać sobie zespół w pracy), naucz się stawiać granice. To ok być dla siebie na pierwszym miejscu i to ok nie chcieć siebie zawodzić kosztem innych. Więc dla przypomnienia:

  1. Ludzie mają pełne prawo nie lubić cię, nie przepadać za tobą i nie mieć z tobą chemii, ale nie mają prawa traktować cię bez szacunku.
  2. To ok, że nie chcesz, żeby inni cię przekraczali – słownie, fizycznie, wścibstwem, ocenianiem, cichymi dniami czy niedopowiedzeniami w komunikacji.
  3. Nie musisz ufać kłamcom i oszustom, wybaczać zdrad, albo tego, że ktoś bliski plotkuje o tobie, za twoimi plecami.
  4. Możesz nie mieć siły na spotkanie, zdzwonkę albo kontakt i masz pełne prawo powiedzieć, że teraz nie dasz rady i że odezwiesz się, kiedy będziesz na siłach.
  5. Masz prawo oczekiwać bycia wysłuchanym bez przerywania, oceniania czy wyśmiewania.
  6. Nie jesteś odpowiedzialny/a za innych dorosłych. To ich życie. Nie musisz nic za nich dźwigać jeśli nie chcesz.
  7. Nie musisz tolerować żartów na swój temat, zwłaszcza gdy przekraczają twoje granice i sprawiają ci przykrość. Tu sprawdza się zasada, że żart jest udany wtedy, kiedy śmieszy wszystkich zebranych.
  8. Masz prawo wyznaczać własne granice, dopóki nie naruszasz dobrostanu innych.
  9. Masz prawo oczekiwać szczerej i klarownej komunikacji.
  10. Masz prawo chcieć czuć się bezpiecznie w swoich relacjach.

Tak wiele się mówi o świadomych wyborach, świadomej konsumpcji i świadomym życiu. Doktoryzujemy się w dziedzinie jedzenia, suplementacji, treningu, pracy z przekonaniami. Wybieramy odpowiedzialną modę i organiczną kawę z niszowej palarni. Szukamy sposobów na stres, lepszy sen i zdrowsze życie – być może jednym z nich jest decluttering w obszarze relacji. Niektóre da się naprawić, inne są ulubione, a pewne z nich będą już zbyt ciasne lub całkiem niepasujące do naszego życia – to ok puścić ludzi, którzy nie są zainteresowani tworzeniem pełnej szczerości i obopólnego zaangażowania relacji. Nie musisz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.